piątek, 13 kwietnia 2012

Mdły kolor, interesujący smak - kalafior, makaron, soczewica

Po świętach trzeba dać żołądkowi odpocząć. W większości domów zjada się dużo za dużo, moja rodzina nie jest wyjątkiem potwierdzającym regułę, chociaż wszyscy się staramy...

Przy okazji spróbowałam zrobić drugie podejście do soczewicy. Tym razem konsystencja była znacznie lepsza i bardziej przypominała puree.

Kalafior z makaronem
i puree z czerwonej soczewicy
 

Składniki (3 osoby):
  • pół opakowania soczewicy
  • pół cebuli
  • 2-3 ząbki czosnku
  • prażona cebulka
  • natka
  • przyprawa do grilla
  • chilli w proszku - sporo

  • kalafior - około 2/3 średnich rozmiarów
  • pół cebuli
  • 2-3 ząbki czosnku
  • dużo curry
  • pieprz

  • makaron - tyle, żeby się najeść
  • ewentualnie: ser żółty i odrobina szczypiorku do posypania
 
Soczewicę przepłukałam, zalałam wodą tak, by była ledwo przykryta. Gotowałam około 20 minut, aż całość rozgotowała się na papkę i wody już prawie nie było. Przełożyłam do miski. W rondelku, w którym gotowała się soczewica poddusiłam posiekaną drobno cebulę, czosnek w plasterkach, prażoną cebulę, przyprawę oraz chilli. Gdybym miała inny garnek, użyłabym pewnie osobnej patelni. Zmieszałam cebulę z soczewicą, dorzuciłam natkę dla koloru i zblendowałam.

Na głęboką i dużą patelnię wrzuciłam podzielonego na drobne cząstki kalafiora, pokrojony w plasterki czosnek, posiekaną cebulę i przyprawy. Najpierw podsmażyłam, później podlałam wodą i dusiłam, aż kalafior był pół-miękki.

Makaron gotował się w międzyczasie.

 

Na talerzu każdego z członków rodziny wylądowała łyżka soczewicowego puree (podgrzałam w mikrofali, bo zdążyło lekko ostygnąć, zanim rodzice wrócili z pracy) i makaron posypany kalafiorem. U mamy i taty pojawił się żółty ser, a wszystkie porcje oprószyłam odrobiną lekko zwiędłego szczypiorku.

Smak... Cóż, mama była zachwycona, tata najpierw wszystko posolił, a potem się z nią zgodził. Na pewno kiedyś powtórzę, z jeszcze drobniej podzielonym kalafiorem albo wręcz sosem kalafiorowym. Jeśli zaś chodzi o samą soczewicę, to sprawdziłaby się także jako pasta na kanapki. Z kolei jeśli chodzi o mnie, to mogłabym ją jeść bez żadnych przypraw.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz